Nasza Sawanna
Forum o Królu Lwie :)
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum Nasza Sawanna Strona Główna
->
Nasze opowiadania
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
TAK
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz HTML w tym poście
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Sprawy Organizacyjne
----------------
Regulamin
Forum
Archiwum...
Nasza Sawanna
----------------
Formalności
Afryka
Nasze Domy
Nasza twórczość
----------------
Nasze Rysunki
Nasze opowiadania
Król Lew
----------------
Król Lew
Postacie
Inne
----------------
Konkursy
Różne
Gry
Kawały i inne śmieszne rzeczy
English Only Forum
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Safari Paranoja
Wysłany: Śro 11:39, 07 Mar 2007
Temat postu:
Nie mam czasu, sorry Winnetou.
Teansi
Wysłany: Wto 14:36, 06 Mar 2007
Temat postu:
To teraz ty napisz kawałek opowiadania. Zobaczymy czy będzie lepszy.
Safari Paranoja
Wysłany: Wto 8:34, 06 Mar 2007
Temat postu:
Chani, bez urazy ale w swoim fragmencie walnąłeś strasznego babola. Przecież wiesz, że ja jestem zabójcą, a nie sadystą, nie? Ile razy o tym rozmawialiśmy?
Chanon The Master
Wysłany: Pon 14:41, 05 Mar 2007
Temat postu:
Nie mam możliwości. Pisz na razie ty i Saraf.
Teansi
Wysłany: Śro 20:55, 28 Lut 2007
Temat postu:
Możesz być jak chcesz. Chanonku weź teraz ty dodaj kawałek tekstu, ja już swoją kolejkę zużyłam.
Akiria
Wysłany: Wto 21:05, 27 Lut 2007
Temat postu:
Fajne!! Kiedy będzie następny ,,odcinek"?? Będę w opowiadaniu??? Bo ja dołączyć się nie dołączę....nie mam czasu..
Teansi
Wysłany: Nie 16:00, 25 Lut 2007
Temat postu:
Od czasu ostatniej nocy z Chanonem minął jakiś tydzień i Teansi była już na sto procent pewna, że jest w ciąży. Znaleźli sobie nową przestronną kryjówkę w jakiejś opuszczonej budowli i weszli do środka. Zmęczone lwice usiadły albo położyły się natychmiast na chłodnej marmurowej posadzce i zajęły czyszczeniem zakurzonych futer. Beretta stanęła niepewnie przy wyjściu i patrzyła w stronę dżungli.
- Co się stało? - spytała Teansi podchodząc.
- Myślałam tylko...nie ważne. - lwica opuściła głowę i odeszła.
"Biedaczka, ale nic się na to nie poradzi..." pomyślała Teansi i wróciła do Chanona.
- Na razie jest tu chyba bezpiecznie. Jak myślisz?
- No na razie...ale musimy pozostać czujni.
- Wiem, nadal przecież uciekamy. - usiadła obok niego.
- Zgaduję, że chcesz mi o czymś powiedzieć... - Chanon przytulił ją delikatnie.
- Dobrze umiesz zgadywać. - zaczerwieniła się.
- No mów o co chodzi?
- Nie wyczytasz z moich myśli?
- Wolę, żebyś powiedziała.
- Pamiętasz tamtą noc tydzień temu? - lwica uśmiechnęła się lekko. - Teraz twoje marzenie się spełni, będziemy rodzicami.
CDN. (i jak?)
Akiria
Wysłany: Nie 9:52, 25 Lut 2007
Temat postu:
Fajne...dużo się dzieje
Chanon The Master
Wysłany: Sob 11:35, 24 Lut 2007
Temat postu:
Tak, nieźle to idzie.
Teansi
Wysłany: Pią 17:05, 23 Lut 2007
Temat postu:
Kontynuować? Już wkrótce Chanon i ja będziemy mieli trojaczki!
Teansi
Wysłany: Czw 7:16, 22 Lut 2007
Temat postu:
- Tak Chanon... - Teansi powiedziała to prawie szeptem. - Chociaż tak właściwie nie zasługuję na to. Od samego początku sprawiałam ci tylko same kłopoty...zniszczyłam twój związek z Vitani, to przeze mnie odeszła do stada Safariego. Wiem, bo słyszałam jak o tym mówiły jego lwy. Dalej wypuściłam się na polowanie za blisko ludzi, czym przyczyniłam się do krwawego mordu, bo inaczej nie mógłbyś mnie ocalić, teraz zabiłam jednego z lwów Safariego i musimy uciekać i się kryć. Powinieneś mnie za to wszystko zabić, a nie ratować i jeszcze pytać czy chcę być matką twoich dzieci... - opuściła nisko głowę, ale po chwili zajrzała mu głęboko w oczy. - Jesteś pewien, że wiesz co robisz?
<tutaj urywam z winy moich zacnych rodzicieli, dokończ to jakoś>
Chanon The Master
Wysłany: Śro 13:00, 21 Lut 2007
Temat postu:
Chanon, Teansi i reszta lwic z ich stada uciekali pod osłoną nocy. Chanon czuł śmierć, powiewająca od ciała jego ukochanej.
- Musiałaś ich zabić? Teraz Safari nam nie odpuści.- powiedział lew i spojrzał ze złością na ziemię.
Teansi widząc jego reakcję, również podniosła głos i zmarszczyła nos.
- Chciałam cię ratować!!! Zginął tylko jeden, a poza tym zasłużył sobie! Ale widzę, że nie potrzebujesz mojej pomocy! – krzyknęła i odwróciła się do Chanona plecami.
Lew podszedł do niej i przytulił. Ta reakcja trochę zdziwiła Teansi, przez co poczuła zakłopotanie.
- Przepraszam – rzekł Chanon – To już drugi raz, gdy coś ci zagraża. Nie chcę cię stracić. Nie wybaczyłbym sobie tego.
Teansi liznęła go po pysku i powiedziała innym by się zatrzymali na odpoczynek. Następnie wraz z Chanonem poszła na krótki spacer.
- Skąd go znasz? Safariego? – spytała lwica.
Chanon położył się na trawie i odetchnął, a Teansi usiadła obok niego.
- To długa historia...- Lew próbował wymigać się od odpowiedzi.
- Mamy całą noc do nastania świtu.
Teansi porozumiała się jeszcze telepatycznie z resztą stada by znaleźli schronienie przed zabójczymi promieniami słońca. Chanon postanowił uchylić rąbek tajemnicy z swojego długiego życia.
- To było z pięć lat temu. Byłem wtedy zielony, jeśli chodzi o walkę i sztukę używania mocy, więc potrzebowałem nauczyciela. I trafił się taki jeden, Basava. Stary lew, ale umiał walczyć i w jakiś sposób opanował część wampirzych mocy. Postanowił mnie trenować, ale miał już jednego ucznia. Właśnie Safariego. Z początku, byliśmy przyjaciółmi, ale trochę mi zazdrościł, że mam większe zdolności, co do nauki dyscyplin i mocy. Nie wiedział, że jestem wampirem. Pewnie coś podejrzewał, ale Basava mnie krył. Aż pewnej nocy, mieliśmy taki głupi szczenięcy wypad. Safari podpuścił mnie i wpakował w sam środek gniazda olbrzymich szczurów. Jakoś udało mi się wybrnąć, ale byłem poważnie ranny i potrzebowałem świeżej krwi. A Safari był w pobliżu. I wyssałem z niego 3 litry. Basava ledwo go odratował, i przed śmiercią i przed staniem się ghoulem. Chociaż ma cos z tego stworzenia. Kocha znęcać się nad swoimi ofiarami. Traktuje ich jak zabawki...bez szacunku. On odszedł i nigdy mi nie wybaczył. Słyszałem, że przejął władzę w stadzie łotrów. A dziś widziałem go poraz pierwszy od tamtego czasu.
Teansi słuchała w skupieniu, a Chanon nie zauważył nawet jak położyła się obok niego i wtuliła w futro.
- No i co teraz? – lwica spojrzała mu prosto w oczy. Nie możemy wiecznie uciekać.
- Masz rację. Nie chcę tego robić, ale jak będzie trzeba, zabiję ich wszystkich. Martwię się tylko o Berettę. Chyba coś poczuła do jednego z jego lwów. I jeszcze jedno. Czuję Vitani. Chciałbym wymazać ją z mojego życia, a jak się wszystko układa, ona wraca.
Chanon wstał i odważył się zapytać Teansi o coś bardzo osobistego.
- Teansi, czy...chciałabyś, byśmy mieli dzieci?
C.D.N
Teansi
Wysłany: Wto 9:40, 20 Lut 2007
Temat postu:
Ok, to Beretta na pewno będzie wasza. Teraz może niech Chanon coś napisze.
Safari Paranoja
Wysłany: Wto 8:03, 20 Lut 2007
Temat postu:
Heh. Spoko. Ale może zostaw mi chociaż Berettę, co? Ona i Colt czują miętę.
Teansi
Wysłany: Pon 17:09, 19 Lut 2007
Temat postu:
Teansi gorączkowo zastanawiała się jak ocalić ukochanego. W końcu to przez nią wpadł w tarapaty.
- Chanon...Mistrzu pozwól, że z nimi pójdę. - powiedziała stanowczo.
- Zwariowałaś? Nic z tego!
- Musisz mnie im wydać, nie bój się. Wiem co robię. - powiedziała do niego szeptem, a głośno powiedziała do Safariego. - Wezmę ze sobą kilka przyjaciółek i pójdziemy z wami.
- Świetnie! Zatem ruszajmy!
*Zaufaj mi Chanon!* powiedziała do niego lwica telepatycznie i odeszła z całą grupą. Już wcześniej ułożyła sobie ryzykowny plan ucieczki, pozostałe lwice tylko czekały na jej sygnał. Teansi położyła łapę na swoim naszyjniku z rubinem, który posiadał potężną moc. Tylko on mógł je teraz uratować...
- Jak to zrobiłaś? - spytał zaskoczony Chanon, widząc Teansi i pozostałe lwice po upływie pięciu minut z powrotem w obozie.
- Później ci opowiem. Musimy się szybko gdzieś ukryć, bo Safari tu wróci!
Chanon The Master
Wysłany: Pon 12:48, 19 Lut 2007
Temat postu:
Dobra. Zastanawiałem się. Jeden syn, dwie córki. Na forum też mogę mieć dzieciarnie ;0
Safari Paranoja
Wysłany: Pon 12:47, 19 Lut 2007
Temat postu:
- Mamy przerąbane – westchnął Safari.
- Que? O czym ty mówisz, szefie? – zapytał Herstal. W odpowiedzi Safari wskazał
stado wylegujące się poniżej. Lew przyjrzał mu się uważnie.
- No i? Młode, silne lwy. Nie wiem czym się tak przejmujesz. – Safari podniósł na niego spojrzenie żółtych oczu. Herstal nigdy nie dostałby się do klubu Mensy, ale ich problem był dość oczywisty. Dziwne było, że jeszcze nie zauważył.
- Posłuchaj co sam mówisz, to zrozumiesz – podpowiedział mu szef ze znużeniem i wrócił do kontemplacji swoich andrusów. To samo uczynił Herstal. Gapił się już dobrą chwilę, gdy jego pysk rozświetliła niespodziewana myśl.
- Na Pielgrzyma! Nie mamy lwic!
- Brawo, geniuszu. Jak tak dalej pójdzie, to Wojownicy Pegazusa wymrą. Fajna
perspektywa?
- Nie bardzo. No ale przecież jest Vitani i...i Dora. One nie wystarczą?
- Uno – one są dwie, a nas dwudziestu. Dos – Vitani nie dopuszcza żadnego lwa do siebie. Tres – Dora jest bardziej męska niż ja i ty razem wzięci. I potrafi ubić słonia
urywając mu głowę. Musimy znaleźć jakieś lwice. Nie to, że męskie towarzystwo mi przeszkadza, ale niestety facetów nie da się używać do niektórych celów.
- Chyba, że Hecklera i Kocha – zachichotał Herstal. – Im brak lwic nie przeszkadza.
- Oni są wyjątkiem. Stary, nie da się żyć bez babek!
Safari uwalił się z powrotem na ziemi. Westchnął. Szkieletowa załoga wydawała mu się wspaniałym pomysłem. Stworzył stado dla wszystkich, którzy nie mieli już swojego miejsca. Wyrzutkowie, uciekinierzy, renegaci. Bramy stada były otwarte dla wszystkich. Niestety w swoim geniuszu nie przewidział jednego – że lwice rzadko opuszczają swoje stada. W ten sposób doszło do sytuacji, że w jego grupie panował testosteron, a estrogen był w odwrocie. Pocieszał się tylko, że Romulus też tak zaczynał, a doszedł do statusu boga.
- Naprawdę potrzebuję komuś przylać – jęknął. – Zawołaj Colta i bliźniaków. Idziemy pobawić się ludźmi. – Herstal zasalutował sprężyście i odbiegł w podskokach.
***
- Wczorajsze ślady. Nie było ich tu dzisiaj. – Colt podniósł się z ziemi.
- No ale jak to? Przecież zwykle teraz chodzą po wodę. I muszą codziennie. Cieniasy – Safari uśmiechnął się wrednie.
- Nie mam pojęcia. Może chodźmy pod wioskę. Bliźniacy coś wykombinują i może
znowu pójdzie z dymem?
- Good idea. Hey ho, let’s go!
Pięć lwów skradało się w stronę ludzkiej wioski. Safari zatrzymał swoją grupę.
- Colt! – szepnął. – Słyszysz coś?
Lew zastrzygł uszami i pokręcił łbem.
- Nic.
- No właśnie. Powinniśmy słyszeć jakieś rozmowy, śmiechy et cetera. Jesteśmy niespełna sto metrów do wioski. I co ty na to?
- Nie wyciągajmy pochopnych wniosków. Lepiej podejdźmy bliżej.
Zbliżyli się na dwadzieścia metrów, kiedy Colt skrzywił się i splunął. Po chwili wiatr zmienił nieco kierunek i reszta też poczuła to co on. Zapach śmierci i krwi. Z lekką domieszką sępów i hien. Tym razem już się nie skradali. Ruszyli biegiem.
Wioska nie była duża. Około siedmiu chat z trawy, stłoczonych razem wokół centralnego placu. W dodatku była całkowicie wymarła. Widać było, że nie zdarzyło się to dawno. Lwy rozgoniły sępy i przystąpiły do badania miejsca. Prym wiódł Colt znany jako najlepszy tropiciel na sawannie. Obwąchał wszystkie kąty, obejrzał ślady na ziemi i zwłokach. I wrócił z werdyktem.
- Lew. Pojedynczy, spory samiec. I co najlepsze – bez zapachu.
- Bez zapachu? Na pewno? Tyle tu różnych woni, mogłeś zgubić jego zapach, nie? – zapytał Herstal.
- On? Niemożliwe. Przecież umie wywąchać jakiej płci jest żuk gnojownik.
- Samce mają ostrzejszy zapach – mruknął Colt. – Ale wracając do tematu – nie mam pojęcia, jak pojedynczy lew był w stanie wybić całą wioskę. Do nogi. Stado, to rozumiem, gdyby napadli w nocy. Ale i tak ludziom udałoby się zabić kilkoro z nich. A tu nie ma śladów krwi lwa. To cholernie dziwne.
- Może nie. – Safari potarł brodę w zamyśleniu. – Znam kogoś, kto mógłby to zrobić.
- Kto to? – zapytał Wesson, jeden z bliźniaków.
- Chanon ze stada Klątwy Zmierzchu. Macho z haremem. – Uśmiechnął się. - Panowie! Chyba mamy lwice! Pokażę wam dzisiaj, jak działa dyplomacja. Za mną!
***
Chanon z trudem uniósł głowę. Po harcach z Teansi, czuł się całkowicie wypompowany. Lwica leżał obok. Inna, imieniem Beretta, poszturchiwała go w bark.
- Mistrzu, ma pan gości – powiedziała, kiedy zobaczyła, że się obudził.
Zapadł już zmierzch, ale księżyc oświetlał wszystko jak gigantyczny reflektor.
- Kogo szlag niesie?
- Safari Potente i kilku przystojniaczków z jego bandy – stwierdziła lwica.
Chanon dźwignął się na nogi. Ziewnął rozdzierająco. Reszta stada zajmowała się swoimi sprawami i nie zwracał uwagi na mistrza i jego gości. Safari uśmiechnął się delikatnie, kiedy zobaczył wampira.
- Chanonek. Kopę lat! – powiedział podejrzanie przyjacielskim tonem.
- Nie kręć, Safari. Czego chcesz? – parsknął Chanon w odpowiedzi.
- O? To już starego kumpla nie wolno odwiedzić? A tak na serio – spoważniał nagle. – Przyszedłem żądać odszkodowania.
- Za co, do cholery?! – wykrzyknął Chanon.
- Za bezprawne wtargnięcie na teren stada Szkieletowej Załogi i masakrę Mbatu-Ngwawi.
- Nic mi nie udowodnicie.
- Na pewno? Colt, przestań się migdalić do tej lasencji i pozwól no tu.
Lew z trudem oderwał się od rozmowy z Berettą i podszedł do szefa. Uniósł łapę Chanona i uważnie obejrzał jej ślad na piasku. Potem obwąchał lwa i skinął głową.
- To on, szefie. Trop identyczny, brak zapachu. Nie mam wątpliwości.
Chanon zmieszał się. Nagle uświadomił sobie, że jego lwice słuchają uważnie. Nie miał wyjścia. Skoczył na Safariego. Ale zanim zdążył oderwać się od ziemi, bliźniacy dmuchnęli. Lew potknął się i upadł tak pechowo, że stracił dwa zęby.
- Czo to było? – zapytał niewyraźnie.
- Magia bliźniąt. Smith i Wesson są ekspertami od klątw. I wiedz, że to tylko mała próbka ich możliwości. I co cię podkusiło, żeby z nami zadzierać, co?
- Nie mogłem im pozwolić zabić Teansi! – powiedział już wyraźniej. Wampiry leczą się bardzo szybko. Safari spojrzał na Colta.
- Tam były ślady pojedynczego lwa.
- No i co, cwaniaczku? Ładnie to tak kłamać?
- Nie kłamię! – zeźlił się Chanon. – Mam zdolność prekognicji, mózgu!
- Fajno. Ale tak z technicznego rzecz biorąc to Teansi już jest martwa. I co ci ludkowie by jej zrobili?
- Już oni mają swoje sposoby na wampiry, wierz mi.
- To cię i tak nie usprawiedliwia. Jako zadośćuczynienie za pozbawienie nas spiżarni i worków treningowych, żądamy kilku lwic z twojego stada!
Safari Paranoja
Wysłany: Sob 13:35, 17 Lut 2007
Temat postu:
Jak następnym razem będziesz czytać co mojego, to zostaw komentarz, ok? A tak żeby się przyczepić - w Afryce (tzn. w tej równikowej części) występują tylko dwie pory roku - sucha i deszczowa. Nie ma jesieni.
Teansi
Wysłany: Pią 18:42, 16 Lut 2007
Temat postu:
Mogę się o coś spytać Chanon?
Chcesz mieć ze mną dzieci?
Tylko w opowiadaniu czy na forum w postaci użytkowników też?
A jak tylko w opowiadaniu to ile?
I ile synów, a ile córek?
Oczekuję szczerej odpowiedzi!
Teansi
Wysłany: Czw 16:02, 15 Lut 2007
Temat postu:
No już widziałam, fajne.
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin